"Ona"
Dziewczyna smutna chodzi po ulicy.
W brudnej bluzce, podartej spódnicy.
Nie ma co jeść, nie ma co pić.
Nie chce jej się już nawet żyć.
Dziewczyna smutna, zapłakana bardzo,
Gdy małe rączki z zimna jej marzną,
Gdy chłodny wiatr owiewa głowę
I słychać pieśni Bożonarodzeniowe.
Dziewczyna domu nie ma od lat wielu.
Dlaczego nie pomożesz jej przyjacielu?
Dlaczego zostawiłeś ją samą sobie,
By umierać musiała w głodzie i chorobie?
Już zimno na dworze, a ona wciąż siedzi
Na brudnej ławce i oczyma nas śledzi...
Czy nockę przetrwa? Czy wytrzyma do rana?
Tak siedzi i myśli ogrzewając kolana.
Kto jej pomoże? Kto wiary da?
Aby przeżyła istota mała ta.
Nikomu nie śpieszno, by pomóc dziewczynie.
A ona na oczach naszych ginie.
Takie jest życie, gdy nie ma już domu
Wtedy nie zależy już na niej nikomu.
Dziewczyna umiera, a z nią i nadzieja,
Że świat na lepsze będzie się zmieniał.